Msza Święta - miesięcznik biblijno-liturgiczny

« powrót do numeru


kl. Darek
Od komży do ornatu: Chrystus nie rezygnuje tak szybko

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 06, czerwiec 2010

Gdy ktoś mówił mi cokolwiek jako młodemu chłopakowi o powołaniu lub kapłaństwie, uśmiechałem się cynicznie i traktowałem taką osobę jako nienormalną lub lekko nawiedzoną, nie mającą pojęcia o tym, o czym mówi. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że kiedykolwiek mógłbym pójść do seminarium lub zostać księdzem. Kiedy spotykałem moich rówieśników, którzy należeli do jakiejś grupy oazowej lub wspólnoty modlitewnej, traktowałem ich jak nawiedzonych. Sam nigdy też nie należałem do żadnej z takich grup, ani też nie byłem ministrantem.

Ale muszę przyznać, że w sercu pojawiła się w końcu ta myśl, iż to jest właśnie moja droga, że ktoś mnie potrzebuje, moich rąk i mojego serca. Nie miałem pojęcia, co to takiego było, nie chciałem, czy raczej nie miałem czasu lub odwagi, aby się nad tym zastanawiać i usiłować dowiedzieć się, co to za odczucie i skąd pochodzi – takie wewnętrzne przekonanie, które dawało mi wielki pokój i radość, gdy zatrzymywałem się nad nim choćby przez krótką chwilę. Raczej od niego uciekałem, świat bardziej mnie interesował, pędził do przodu, a ja za nim. Zagłuszałem to wewnętrzne przekonanie bardzo skutecznie, nie chcąc nad nim się zastanawiać. Wtedy otrzymałem bardzo dobrze płatną pracę, znalazłem sobie dziewczynę i rozpocząłem studia. Wydawało się, że wszystko jest w porządku, jednak Chrystus nie rezygnuje tak szybko z człowieka, gdyż dobrze wie, że nie było dla mnie innej drogi, na której mógłbym się spełnić i być naprawdę szczęśliwym.

No i wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Wyjechałem na trzy tygodnie do USA, aby odwiedzić tatę, a ze względu na pewne kłopoty emigracyjne pozostałem tam około pół roku. Ten okres wystarczył, abym już nie miał do czego wracać. Rozpocząłem więc zupełnie nowe życie, chcąc jeszcze bardziej zagłuszyć to „coś”, co nie dawało mi spokoju. A jednak tam jeszcze mocniej zacząłem odczuwać, że kapłaństwo jest moją drogą, zwłaszcza gdy spotykałem ludzi, którzy mając wszystko i będąc kimś, tracą poczucie sensu życia i stają się ludźmi pustymi, pełnymi goryczy. W pewnej chwili zdobyłem się na to, aby pomimo oporów porozmawiać z księdzem o wszystkim, co działo się w moim sercu. Gdy on tylko potwierdził, że to jest moja droga i Chrystus mnie powołuje, odczułem wielką radość i pokój, co w sumie wprawiło mnie samego w niemałe zdumienie. Jednak nie bardzo chciałem zrezygnować ze świata, który tak wiele mi oferował. W tym czasie byłem już kierownikiem i jako niespełna 24-letni młody człowiek zarządzałem 12-osobową grupą ludzi w przedziale wiekowym od 45 do 60 lat, co nawet bardzo mi imponowało. Nagle pojawiła się też dziewczyna, a mój szef zaproponował współudział w swojej firmie, zatem było nad czym się zastanawiać. Jednak ku mojemu zdziwieniu, im więcej posiadałem i czułem się ważniejszy, tym bardziej byłem niezadowolony i niespełniony, aż zacząłem w końcu myśleć, że zwariowałem.

W takich momentach modliłem się, trzymając w ręce mały obrazek z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, prosząc Go, aby mnie od tego stanu uwolnił. Moja modlitwa została bardzo szybko wysłuchana, przyszedł bowiem moment, że z wielką łatwością odsuwałem od siebie to wszystko, z czego nie mogłem, nie chciałem i nie umiałem do tej pory zrezygnować. Teraz moi koledzy twierdzili, że zwariowałem, ale serce podpowiadało mi zupełnie coś innego.

Tak po paru miesiącach podjąłem decyzję o wstąpieniu do Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, widząc pracę, przykład i świadectwo kapłanów, którzy poświęcili swoje życie dla takich, jakim ja sam byłem. Jestem już w seminarium, na trzecim roku, zatem nabrałem pewnego dystansu do tamtych chwil. Ale i dziś nie zmieniłbym podjętych wówczas decyzji. Przez te parę lat nigdy jej nie żałowałem, choć do tej pory była to moja najtrudniejsza życiowa decyzja. Ufam i wierzę w to całym sercem, że Bóg doda mi sił i dokończy dzieło, które we mnie rozpoczął, a ja nie będę Mu w tym przeszkadzał.

Uwaga! To jest tylko jeden artykuł z miesięcznika "Msza Święta". Pozostałe przeczytasz w numerze dostępnym w Wydawnictwie Hlondianum:

« powrót do numeru