Msza Święta - miesięcznik biblijno-liturgiczny

« powrót do numeru


Papież Benedykt XVI
Celebracja i adoracja – nie można ich sobie przeciwstawiać!

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 09, wrzesień 2012

Homilia wygłoszona w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa 2012

Drodzy bracia i siostry!
Dzisiejszego wieczoru chciałbym rozważyć wraz z wami dwa związane ze sobą aspekty Misterium Eucharystii: kult Eucharystii i jej wymiar sakralny. Jest czymś ważnym, by wziąć je na nowo pod rozwagę, aby ustrzec je przed niepełnymi wizjami samego Misterium, które miały miejsce w niedawnej przeszłości. Najpierw refleksja nad wartością kultu eucharystycznego, a szczególnie nad adoracją Najświętszego Sakramentu. Jest to doświadczenie, które także tego wieczoru przeżyjemy po Mszy Świętej, przed procesją, podczas jej trwania i na jej zakończenie. Jednostronna interpretacja Soboru Watykańskiego II wpłynęła na ten wymiar, ograniczając w praktyce Eucharystię do momentu celebracji. W konsekwencji bardzo ważnym stało się uznanie centralnego miejsca celebracji, w której Pan zwołuje swój lud, gromadzi go wokół podwójnego stołu słowa i chleba życia, karmi go i jednoczy ze sobą w składaniu Ofiary. To docenienie zgromadzenia liturgicznego, w którym Pan działa i realizuje swoją tajemnicę komunii, pozostaje naturalnie słuszne, ale musi być umieszczone na nowo w odpowiedniej równowadze. W konsekwencji – jak to często się zdarza – podkreślanie jednego aspektu prowadzi do utraty drugiego. W tym przypadku akcent położony na celebrację Eucharystii był ze szkodą dla adoracji, jako aktu wiary i modlitwy kierowanej do Pana Jezusa rzeczywiście obecnego w Sakramencie ołtarza. Ta utrata równowagi miała także wpływ na życie duchowe wiernych. Faktycznie, koncentrując całą relację z Jezusem Eucharystycznym jedynie na momencie Mszy Świętej, ryzykuje się utratą Jego obecności w pozostałej części czasu i przestrzeni życiowej. Tym sposobem słabiej się dostrzega znaczenie trwałej obecności Jezusa pośród nas i z nami, obecności konkretnej, żywej, pośród naszych domów jako „pulsujące serce” miasta, wioski, terytorium w jego różnych przejawach i formach aktywności. Sakrament miłości Chrystusa powinien przenikać całe życie codzienne.

W rzeczywistości błędem jest przeciwstawianie celebracji wobec adoracji, jakby one rywalizowały jedna z drugą. Jest właśnie na odwrót: kult Najświętszego Sakramentu stanowi jakby „środowisko” duchowe, w którym wspólnota może dobrze i prawdziwie celebrować Eucharystię. Jedynie gdy poprzedza je, towarzyszy mu i kontynuuje je wewnętrzna postawa wiary i adoracji, wtedy akcja liturgiczna może wyrażać swoje pełne znaczenie i wartość. Spotkanie z Jezusem we Mszy Świętej realizuje się prawdziwie i w pełni, kiedy wspólnota jest w stanie uznać, że On w Sakramencie mieszka jak w swoim domu, czeka na nas, zaprasza nas do swojego stołu, a potem, po rozwiązaniu się zgromadzenia, pozostaje z nami w swojej cichej i dyskretnej obecności i towarzyszy nam swoim wstawiennictwem, zbierając ciągle nasze ofiary duchowe i ofiarując je Ojcu.

W związku z tym z radością chcę uwypuklić to doświadczenie, które będziemy przeżywać razem także tego wieczoru. W chwili adoracji wszyscy jesteśmy na tym samym poziomie, na kolanach przed Sakramentem Miłości. Kapłaństwo powszechne i ministerialne łączą się w kulcie eucharystycznym. Jest to doświadczenie bardzo piękne i znaczące, jakie miało miejsce wiele razy w Bazylice świętego Piotra, a także podczas niezapomnianych czuwań z młodzieżą – przypominam sobie na przykład te w Kolonii, w Londynie, w Zagrzebiu, w Madrycie. To oczywiste dla wszystkich, że te momenty czuwania eucharystycznego przygotowują celebrację Mszy Świętej, przygotowują serca na spotkanie w taki sposób, aby ono stało się jeszcze bardziej owocne. Pozostawanie razem w przedłużonym milczeniu przed Panem obecnym w Jego Sakramencie jest jednym z najbardziej autentycznych doświadczeń naszego bycia Kościołem, które dopełnia się celebracją Eucharystii, w słuchaniu słowa Bożego, w śpiewie, w przystępowaniu razem do stołu Chleba Życia. Komunii i kontemplacji nie można oddzielać, one łączą się razem. Abym naprawdę mógł być w komunii z inną osobą, muszę ją znać, umieć być przy niej w milczeniu, słuchając jej, patrząc na nią z miłością. Prawdziwa miłość i prawdziwa przyjaźń karmią się wzajemnością spojrzeń, intensywnymi i wymownymi chwilami milczenia, pełnymi szacunku i poważania, tak, aby spotkanie przeżywane było głęboko, w sposób osobisty, a nie powierzchownie. Jeśli, niestety, zabraknie tego wymiaru, także sama Komunia sakramentalna może stać się z naszej strony powierzchownym gestem. Natomiast w prawdziwej Komunii, przygotowanej przez dialog modlitwy i życia, możemy zwracać się d Pana słowami ufności, takimi jakie przed chwilą wybrzmiały w psalmie responsoryjnym:

„O Panie, jam Twój sługa,
syn Twojej służebnicy,
Ty rozerwałeś moje kajdany.Tobie złożę ofiarę pochwalną
i wezwę imienia Pańskiego” (Ps 116,16-17).

Teraz chciałbym pokrótce przejść do drugiego aspektu: sakralnego charakteru Eucharystii. Tu także odczuliśmy w niedawnej przeszłości pewne niezrozumienie prawdziwego przesłania Pisma Świętego. Nowość chrześcijańska dotycząca kultu uległa wpływowi pewnej zsekularyzowanej mentalności lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jest prawdą i zawsze będzie ważne, że centralnym miejscem kultu nie są starożytne obrzędy i ofiary, lecz sam Chrystus w Jego Osobie, Jego życiu, w Jego tajemnicy paschalnej. Jednak z tej fundamentalnej nowości nie należy wnioskować, że sacrum już nie istnieje, ale że znalazło ono swoje wypełnienie w Jezusie Chrystusie, Wcielonej Bożej Miłości. List do Hebrajczyków, którego wysłuchaliśmy dzisiaj wieczorem w drugim czytaniu, mówi nam właśnie o nowości kapłaństwa Chrystusa – „najwyższego kapłana dóbr przyszłych” (Hbr 9,11), ale nie mówi, że kapłaństwo skończyło się. Chrystus „jest pośrednikiem Nowego Przymierza” (Hbr 9,15), zawartego przez Jego Krew, który oczyszcza „nasze sumienia z martwych uczynków” (Hbr 9,14). On nie obalił sacrum, ale je wypełnił, zapoczątkowując nowy kult, który jest całkowicie duchowy, ale który tak długo, jak jesteśmy jeszcze w drodze, w czasie, posługuje się znakami i obrzędami, które zanikną dopiero na Końcu, w Niebieskim Jeruzalem, gdzie nie będzie już żadnej świątyni (por. Ap 21,22). Dzięki Chrystusowi sacrum jest bardziej realne, bardziej intensywne i, jak to jest w przypadku przykazań, nawet bardziej wymagające! Nie wystarczy przestrzeganie rytuału, ale wymagane jest oczyszczenie serca i zaangażowanie życia.

Cieszę się, że mogę także podkreślić, że sacrum posiada funkcję wychowawczą i jego zanik w sposób nieunikniony zubaża kulturę, a w szczególności formację nowych pokoleń. Gdyby na przykład w imię zeświecczonej i nie potrzebującej już sakralnych znaków wiary zostałaby zniesiona ta publiczna procesja Bożego Ciała, to duchowy wymiar Rzymu zostałby spłycony, a nasza osobista i wspólnotowa świadomość zostałaby osłabiona.

Albo pomyślmy o jakiejś matce lub ojcu, którzy w imię desakralizowanej wiary pozbawiliby swoje dzieci wszelkich obrzędów religijnych. W konsekwencji zostawiliby im wolną przestrzeń dla wielu surogatów znajdujących się w społeczności konsumpcyjnej i dla innych obrzędów, symboli, które bardzo łatwo mogłyby stać się ich bożkami.

Bóg – nasz Ojciec nie tak postąpił z ludzkością, posłał swojego Syna na świat, nie aby znieść sacrum, ale by doprowadzić je do pełni. Jezus pod koniec tej swojej misji, w czasie Ostatniej Wieczerzy ustanowił Pamiątkę swojej Ofiary paschalnej.

W ten sposób siebie samego postawił w miejsce starożytnych ofiar, ale uczynił to w ramach obrzędu, jaki nakazał Apostołom kontynuować, jako symbol tego prawdziwego Sacrum, jakim jest On sam. Z taką wiarą, drodzy bracia i siostry, sprawujemy dzisiaj i każdego dnia Misterium Eucharystyczne i adorujemy je jako centrum naszego życia i serce świata. Amen.

Tłumaczenie na język polski: Radio Maryja, 7 czerwca 2012

 

Uwaga! To jest tylko jeden artykuł z miesięcznika "Msza Święta". Pozostałe przeczytasz w numerze dostępnym w Wydawnictwie Hlondianum:

« powrót do numeru