Msza Święta - miesięcznik biblijno-liturgiczny

« powrót do numeru


ks. Wojciech Przeczewski
Udział wiernych w kapłaństwie Chrystusa.

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 05, maj 2009

Gdyby przeciętnemu chrześcijaninowi postawić pytanie: kto celebruje liturgię mszalną?, odpowiedź byłaby niemal oczywista: „kapłan”! Tymczasem to nie do końca prawda. Wobec tego kto? Może rację mają protestanci, dopuszczając do celebrowania ich nabożeństw osoby świeckie? Jeszcze do niedawna sprawa była prosta: celebransem był kapłan – pasterz stojący tyłem do ludu, a za nim rzesza wiernych, którzy niczym Boże owieczki pozwalali prowadzić się biernie, ale wiernie po drogach życia ku wiecznej światłości. Aż tu nagle w znanym dokumencie watykańskim z 1994 roku, dokładnie w Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Liturgię celebruje cała wspólnota […]” (KKK 1140). Co to znaczy? Cóż się takiego szczególnego wydarzyło, że odpowiedź na pytanie: kto jest celebransem, stała się aż tak skomplikowanym problemem? Skąd taka niespodziewana rewolucja? Otóż po wielu latach intensywnych poszukiwań zwołano Sobór Watykański II, który sięgając do źródeł, zrywając z naleciałościami historii, ukazał nam zupełnie nową rolę osób świeckich w życiu liturgicznym Kościoła. Najpierw w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen Gentium czytamy, że świeccy uczestniczą w kapłańskim, prorockim i królewskim urzędzie Chrystusa (por. KK 31).

Zatem postawmy następne pytanie: kim są owi świeccy? W tym samym miejscu soborowy dokument daje zwięzłą odpowiedź: to wszyscy wierni chrześcijanie, którzy nie są duchownymi (diakonami, prezbiterami, biskupami), ale jako wcieleni przez chrzest w Chrystusa, stali się Ludem Bożym i „uczynieni na swój sposób uczestnikami kapłańskiego, prorockiego i królewskiego urzędu Chrystusowego”. To oni właśnie sprawują właściwe całemu ludowi chrześcijańskiemu posłannictwo w Kościele i świecie. Zresztą myśl ta doczekała się wielu dalszych wyjaśnień i opracowań, choćby w adhortacji apostolskiej Jana Pawła II Christifideles laici z 30 grudnia 1988 roku.

Jednak rodzi się kolejne pytanie: wobec tego co oznaczają te sformułowania o kapłańskim, prorockim i królewskim urzędzie Chrystusa? Jakie wynikają stąd zadania dla świeckich? Najpierw należy powiedzieć, że świeccy powołani są do tego, aby rodziły się w nich coraz obfitsze owoce Ducha Świętego. To znaczy, że wszelkie nasze uczynki, modlitwy i apostolskie zadania, całe nasze życie małżeńskie i rodzinne, nasza codzienna praca, szkoła, wypoczynek, jeśli przeżywane są w Duchu Świętym, co więcej – nawet wszelkie utrapienia życia, troski, niedogodności, choroby – jeśli są znoszone pokornie i cierpliwie, stają się miłymi Bogu duchowymi ofiarami i składane są w eucharystycznym obrzędzie wraz z Ofiarą Jezusowego Ciała i Krwi. Tak to wierni świeccy, jako działający aktywnie czciciele Boga, sami osobiście poświęcają świat Najwyższemu.

Kolejną sprawą, na którą musimy zwrócić uwagę, jest fakt powołania Pana Jezusa przez Umiłowanego Ojca, aby wstawiał się za nami, aby składał Ofiarę doskonałą jako zadośćuczynienie za nasze grzechy. Jego kapłaństwo było zapowiedziane już od dawna, choćby na wielu kartach Starego Testamentu, na przykład w kapłaństwie Melchizedeka. Chrystus jest Kapłanem Jedynym i Najwyższym, bo składa Ofiarę nie z owoców ziemi czy zwierząt, ale z siebie samego. Jako pośrednik między Bogiem a ludźmi jest On tak doskonałym Kapłanem, że przez Niego uświęcani są wszyscy ludzie. I jeszcze więcej – jako Syn Boży, jako Słowo Odwieczne jest Królem Wszechświata, posiadającym władzę nad wszystkim i darzącym wszystkich taką miłością, jakiej nikt dotąd nie zakosztował.

Pan Jezus występuje w roli kapłana, kiedy składa swoją Ofiarę Bogu i kiedy spełnia posługę słowa. Stąd to nie przypadek, że każdego ucznia Chrystus wzywa do uczestnictwa w swoim kapłaństwie, a szczególnie do dwóch czynności: aby wziąć na ramiona Jego krzyż, i druga: aby pić z Jego kielicha. Dla św. Pawła, szczególnego Patrona tego roku, w gruncie rzeczy całe nasze życie jest jednym wielkim, niekończącym się czynem kapłańskim. I dlatego Apostoł Narodów często przypomina, aby wszyscy wierzący składali swoje ciała na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz rozumnej służby Bożej (por. Rz 12,1). Ta służba Boża polega nie tylko na uwielbieniu Zbawiciela, ale i na życiu wiarą, ćwiczeniu się w cnotach, świadczeniu dobra innym, zwłaszcza potrzebującym. Bo przecież my wszyscy, duchowni i świeccy, choćby z mandatu sakramentów chrztu i bierzmowania jesteśmy wezwani przez Boga do apostolstwa. Wszyscy mamy więc obowiązek i prawo starania się o to, aby orędzie zbawienia zostało poznane i przyjęte przez wszystkich ludzi na całej ziemi.

Jeśli uważnie wczytamy się w teksty biblijne, łatwo dostrzeżemy, że pojęcia: król, kapłan czy prorok przez długi czas były traktowane jako istotne elementy składowe całej społeczności żydowskiej, a nie tylko hierarchii. Jest to widoczne zwłaszcza w tekstach o narodzie wybranym, który ciągle czeka na obiecanego Proroka. To przecież dlatego z taką nadzieją przyjęto Jana Chrzciciela, a potem Chrystusa. W dziele i nauczaniu Pana Jezusa widzimy wiele rysów prorockich: krytyka grzesznych obyczajów, odrzucenie Jego nauki, wzgardzenie przez faryzeuszy, którzy pozbawili już życia niejednego proroka. Tymczasem Zbawiciel przepowiada swoją śmierć, przez co staje się prorokiem samego siebie i wyraźnie pokazuje, że godzi się całkowicie z wolą Ojca.

Jakie to ma znaczenie dla nas? Otóż my wypełniamy misję prorocką głównie przez ewangelizację. Bo prawdziwy apostoł szuka każdej, nawet najmniejszej okazji, aby przepowiadać Chrystusa słowem i czynem, jak potrafi najlepiej, na ile starczy mu sił i umiejętności. A co z misją królewską? Otóż zadaniem świeckich jest „szukać Królestwa Bożego, zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej” (KK 31). To nie przypadek, że tyle miejsca w swym nauczaniu Pan Jezus poświęca temu podstawowemu zagadnieniu – nauczaniu o Królestwie Niebieskim. Z całej Jego nauki płynie jeden wniosek: trzeba się nawrócić i poddać wymaganiom Królestwa, jeśli chce się pozostać Jezusowym uczniem. Królestwo Chrystusa nie jest z tego świata. Stąd Jego panowanie zacznie się w godzinie zmartwychwstania i trwać będzie aż do skończenia świata. Chrystus podzielił się z nami i tym atrybutem swojej Boskości. On to przez swoje zbawcze posłannictwo udzielił nam daru królewskiej wolności, abyśmy przez zaparcie się siebie, przez święte życie pokonywali w sobie samych panowanie zła. Zatem być królem, to znaczy być wewnętrznie wolnym i nigdy nie poddać się niewoli grzechu i szatana.

To zadanie nie jest łatwe. Trzeba przecież przepajać duchem chrześcijańskim ludzi, z którymi się jest blisko, z którymi się mieszka, pracuje, uczy się… Trzeba być świadkiem Chrystusa, świadkiem Jego Królestwa.

Jeden ze znanych teologów problem potrójnego urzędu rozpatruje w kontekście powołania. Mówi o powołaniu ogólnym i zakonnym. Powołanie Boże skierowane jest do całego stworzenia, a w szczególności do człowieka, któremu Pan Bóg powierza świat i każe nad nim panować. A to da się zrobić tylko na sposób kapłański, prorocki i królewski.

Misja kapłańska – to ogromny przywilej człowieka, który w imieniu całego stworzenia zdolny jest oddać Bogu chwałę i cześć. Skąd ten niezwykły przywilej? Przede wszystkim na mocy chrztu świętego wszyscy uczestniczymy w Chrystusowym kapłaństwie i wszyscy tworzymy lud kapłański. I nie jest to jakaś namiastka kapłaństwa, ale rzeczywiste kapłaństwo, które powinno być realizowane w codziennym życiu. Takim najważniejszym momentem sprawowania kapłaństwa powszechnego jest uczestnictwo w Eucharystii. Bo kiedy wierzący uczestniczy w niej, to uczy się dawać siebie innym, uczy się czynić z siebie ofiarę miłą Bogu. Misja prorocka wypływa z godności kapłańskiej wszystkich ochrzczonych, jako że każdy z nas ma świadczyć o zbawieniu dokonanym przez Boga w Chrystusie Jezusie.

Misja królewska, dając nam przynależność do Ludu Bożego, do życia wolnego od mocy szatana i grzechu, pomaga trwać w jedności z Bogiem. A tylko taka osoba może właściwie sprawować swoją misję kapłańską.

Dzisiaj wiele się mówi o kryzysie kapłańskim, kryzysie powołań. Może w świetle tego, co wyżej napisano, warto byłoby z większą gorliwością i determinacją zabiegać o nowe powołania – powołania wiernych świeckich. Nikt nie zastąpi kapłanów, ponieważ nikt poza nimi nie jest w stanie aż tak dalece odłączyć się od świeckiego wymiaru życia. Kapłani, z racji swoich święceń, cały swój autentyzm, całą siłę wiary powinni okazywać przez głębokie życie duchowe i doskonalenie się w duszpasterskim prowadzeniu wiernych. Z drugiej strony żaden kapłan nie zastąpi świeckiego, który swoim autentyzmem i mocą swojej wiary apostołuje przede wszystkim tam, gdzie kapłan nie dotrze, czyli w świeckich dziedzinach życia, przenikając je od wewnątrz ewangelicznymi wartościami i zasadami, nadając im w ten sposób niezatarte znamię wiary.

 

Uwaga! To jest tylko jeden artykuł z miesięcznika "Msza Święta". Pozostałe przeczytasz w numerze dostępnym w Wydawnictwie Hlondianum:

« powrót do numeru